30.03.2016

Niekiedy...



 Hodowla królików, to nie sama radość...
Straty, choć wliczone, zawsze przeżywam emocjonalnie - cały jeden miot /ok 7 szt/ został porwany przez ufo.
Sąsiedzi bezskutecznie borykali się z przeganianiem łaski, no to ją za to obwiniam.
Serce mi pękało na widok zrozpaczonej matki...
Drugi miot chowa się natomiast wspaniale. Syn zauroczony maluchami próbował je fotografować, ale małe dzikuski zbiły się w jedną kulkę - nie są przyzwyczajone do odwiedzin obcych. Mnie tolerują i nawet chcą się pieszczochać.





 Dla wnuków, które zawsze bardzo pragną  czochrać maluchy, wydziergałam króliczki zastępcze :)

8 komentarzy:

  1. Śliczne są futrzaki. Twoje też są urocze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obie hodowle są świetne:D Ta pierwsza ma super łąkę do hasania:)
    Buziaki!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) O łączce opowiem w następnym poście ...

      Usuń
  3. Piekne króliczki:-). Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Króliczki zastępcze urocze :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobają :) Pozdrówka !

      Usuń