Wzięłam się zatem do roboty, prucie nie było łatwe, włóczka się skudłaciła, częściowo sfilcowała. Zdeterminowana jednak brakiem materiału do dziergania, dałam radę. No i słynne na cały chyba świat POLSKIE MOHEROWE BERETY wylądowały pod drzwiami do mojego pokoju, jako
WYCIERACZKA!
/swoją drogą pasuje do dywanika pod bujakiem/.
:) juz nie obciach
OdpowiedzUsuń