Nigdy nie byłam szczupła, ale teraz co się ze mnie zrobiło, to istna masakra. Najgorsze jednak jest to, że tak specjalnie mi to nie przeszkadza, gorzej kiedy szykuje się jakieś wyjście między ludzi i trzeba wyglądać JAKOŚ. Tu powstaje ogromny problem, bo czego bym na siebie nie założyła...
Dochodzi jeszcze jedna sprawa, mianowicie bardzo nie lubię robić dla siebie. Zwykle ubieram się w sieciówkach. Takie tam luźnie podkoszulki, szerokie spodnie, byle było wygodnie i niedrogo. No i kolory są ważne, moje ulubione to : niebieski /wszystkie odcienie i tonacje/, czarny, szarości całą gamę przyjmę.
Za brązami, beżami nie przepadam, kojarzą mi się ze smutną epoką komunizmu, kiedy były to dominujące kolory garderoby babskiej . Dla podniesienia prestiżu mówiło się, że stonowane beże i brązy są takie eleganckie, a kobieta w nie odziana, była prawdziwą damą :)
BLEEE do znudzenia ! Na 30 lat pożegnałam brąz.
Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek założę ten sweter, chociaż go przymierzyłam i jest ok.
Bardzo chciałam coś wreszcie dziergnąć dla siebie. Kolor i jakość włóczki nabytej w funciaku na Wyspach były bardzo zachęcające.
No i jest, włąściwie wszystko jak chciałam, golf poszedł tylko do przeróbki, co widać na zdjęciach.
Na razie Luśkę w niego odziałam, po co narażać Was na nocne koszmary.