Tak sobie myślę, że o śmierci można rozmawiać, jest częścią życia.
Jeżeli odchodzi najbliższa osoba, a może znajomy, ktoś kto miał wpływ na nasze życie, to pozostaje jakaś pustka, taki żal do Boga, że już nigdy tej osoby nie zobaczymy, nie usłyszymy jej głosu i serce nam chce pęknąć...
To takie troszkę egoistyczne podejście.
Bo zastanówmy się, jeżeli osoba, która straciliśmy była cierpiąca, a może zbyt aktywna w życiu i takie dogorywanie, niemoc i bezsilność wobec starzejącego się ciała, mogło być katorgą, wtedy śmierć jest wybawieniem.
ps. Przepraszam, za ten post.Moja przyjaciółka cierpi po stracie ukochanego męża. To opaska na głowę, która dla niej zrobiłam.
To prawda, co piszesz. To, że rozpaczamy po stracie ukochanej osoby jest nieco egoistyczne. Ale tak już jest.
OdpowiedzUsuńGdyby ONI wiedzieli, jak cierpimy po ICH stracie...
UsuńSam nie tak dawno doświadczyłam tych trudnych chwil...tak ciężko pogodzić się z odejściem dwóch bliskich,kochanych osób.Jednak wiem,że cierpiały i teraz jest już dobrze,tylko ta pustka,jeszcze nie potrafię jej wypełnić ciepłymi,dobrymi wspomnieniami...ale i na to przyjdzie czas ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Bardzo Ci współczuję ! Czas jest w tym wypadku najlepszym lekarstwem. Dzięki Bogu mamy jeszcze wspomnienia. Trzymaj się ciepło i wspominaj dobre chwile.
UsuńMądrze napisałaś. My lamentujemy po stracie kogoś bliskiego, ale dla tej osoby, to jest często koniec męczarni i być może nawet początek czegoś lepszego, innego? Tak to już jest, że ludzie umierają, a bliscy cierpią:/ Najgorsze też jest to, że nie zawsze można się pożegnać.
OdpowiedzUsuńSądzę, że właśnie w pożegnaniu jest problem. Jeśli do tego pozostają jeszcze jakieś niezałatwione sprawy ...
Usuń