Wracam właśnie ze sklepu. Po drodze myślę sobie, że pani Zosia nie ma lekko : każda kobitka , która wchodzi pyta
- Pani Zosiu co mam dzisiaj ugotować na obiad?
- Zupa pomidorowa z ryżem na porcji rosołowej i gołąbki, świeże mielone przyszło - odpowiada Zosia.
Tak jest codziennie, tylko menu się zmienia.
Zaproponowałam pani Zosi, żeby jadłospis miesięczny opracowała i wywiesiła na witrynie :)))
Mówiąc szczerze, myślałam, że to tylko taka sklepowa gadka, jednak po przeprowadzonym "sondażu", okazało się, że w prawie wszystkich sąsiedzkich kuchniach dzieje się to samo:)))
U mnie na szydełku, od pół roku zaplanowana praca : pokrowce na zdezelowane 4 krzesła, może dzięki akcji pozbywania się UFOKÓW dam radę skończyć w tym roku.
Pozdrawiam Wszystkich i smacznego obiadku życzę !!!
Może to śmieszne, bo w osiedlowych sklepikach dzieje się podobnie.
OdpowiedzUsuńTrochę śmieszne, ale nie do końca, bo czy my kobiety musimy się koncentrować tylko na tym, co podać na stół? Nie! mamy inne ważne sprawy, a żarcie jak żarcie ma być !
OdpowiedzUsuń